Ból rozstania
- Monika
- 6 cze 2024
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 10 sie 2024
Początki są najgorsze. Bez względu na to, jak długo trwał Twój związek, nadchodzi moment, kiedy nagle trzeba przestawić się na bycie samemu. Ciągły miszmasz myśli. Istny rollercoaster emocji. W jednej chwili mówisz "Przecież nie dam się tak traktować. Dobrze się stało. Teraz sobie poszaleje!", a w następnej "Co ja w ogóle robie? Na prawdę już go/ jej więcej nie zobaczę? A co jak nigdy już sobie nikogo nie znajdę?". To boli. I to bardzo. To męczy. I pozbawia sensu. Pragniemy od tego uciec, odciąć się. Szukamy różnych rozwiązań, jak sobie ulżyć.

"Dawaj na drinka! Poszalej!". Pomysł jest dobry. Faktycznie, spędzając kilka godzin na rauszu, wśród ludzi i głośnej muzyki jest znacznie lepiej. Znajomi widzą, że się śmiejesz, co z tego, że przy tym zataczasz. Najważniejsze, że się śmiejesz. Może nawet kogoś poznajesz i słyszysz "I właśnie o to chodzi!". Ale, czy oby na pewno o to?
Potem wracasz do domu. Trzeźwiejesz. Jesteś sam. Sam w domu. Sam w łóżku. Robisz jedną kawę. Nie zmywasz, "bo po co?". Sprawdzasz telefon. Pustka. Dźwięk powiadomienia. Ukłucie nadziei. Ekscytacja. Reklama. Fala rozczarowania i rozgoryczenia. Czym? Powiadomieniem, życiem, sobą.
Myśli o braku sensu życia uderzają nas jak obuchem. Wewnętrzny krytyk nie ma żadnej litości. Wyłania co raz to więcej wad. Ból dosłownie rozdziera nas od środka. Jak sobie z tym poradzić? Przecież nie mamy nic. Nie mamy niczego. Nie mamy nikogo. A jednak, bez względu na nasze stany emocjonalne, stany depresyjne i najczarniejsze wizje, jest coś, co zawsze jest, było i będzie. Czas.
Wiem, że to nie jest łatwe, ale jest możliwe do pokonania. Inaczej, przeczekania. Nie będzie to jeden dzień, czy tydzień. Pewnie będzie znacznie dłużej, lecz jest to moment, który możesz wspaniale wykorzystać.
Daj sobie poczuć wszystkie emocje- skup się całkowicie na swoich myślach i na swoim ciele. Zastanów się, gdzie konkretnie czujesz ból. W głowie, oczach, klatce piersiowej. Znajdź go i skup się na nim. Niech będzie, niech rośnie. Nie odrzucaj. Zaakceptuj. Poczuj.
Rzuć swojemu wewnętrznemu krytykowi wyzwanie- "I co? I to tyle? Jak jeszcze możesz mnie poniżyć? Co jeszcze jest we mnie chujowe?" zadawaj mu te pytania nieustannie, a zobaczysz, że w końcu mu się znudzi lub skończą mu się pomysły.
Rozkoszuj się swoją niedolą- film romantyczny albo jakiś wojenny (wiadomo, różni ludzie, różne preferencje) i pudełko lodów czy paczka chipsów. Smutne piosenki, oglądanie starych zdjęć i papieros. No dobra, nie zaczynaj palić, ale wiesz, o co chodzi. Płacz ile wlezie, wypłacz się za wszelkie czasy. Nie wymagaj od siebie nic, poza tym, co konieczne. Daj sobie ten czas na porządne odżałowanie. Potem się pozbierasz.
Spisuj to, co masz w głowie- swoje myśli, emocje, odczucie. Zobaczysz, że to, co zaczniesz spisywać, będzie się pojawiało coraz rzadziej. (Nie wiem, jak to działa, ale może po prostu, nie będzie Ci się chciało pisać 3 razy tego samego).
Czekaj i obserwuj, co się wydarzy.
Oczywiście nie musisz wdrażać nic z powyższych rad, ale możesz. Co masz do stracenia? Ból? Smutek? Żal?
Comments